Wydawnictwo: Egmont
Ocena: 9/10
Pewnego dnia szesnastoletnia Gwen odkrywa, że jest posiadaczką genu podróży w czasie – niespodziewanie przemieszcza się o sto lat wstecz. Okazuje się, że nie jest jedynym podróżnikiem - istnieje całe tajne bractwo, zajmujące się kontrolą dwunastu podróżników w czasie – Gwen jest ostatnim z nich. Szybko odkrywa, że jedenastym jest bardzo atrakcyjny dziewiętnastolatek: Gideon. Ale zakochiwanie się nie jest takie proste gdy się skacze tam i z powrotem w czasie i gdy trzeba wypełnić niebezpieczną misję w XVIII. wieku.
,, - No to twój dziadek też był gejem -
oznajmił Gordon.
- Ty po prostu jesteś zazdrosny -
podsumowała Cynthia.
- Zazdrosny? Ja? O tego mięczaka?
- Oczywiście. Dlatego, że pan Whitman jest
najprzystojniejszym, najbardziej męskim, najmądrzejszym heteroseksualnym
mężczyzną, jaki w ogóle istnieje. I dlatego, że wyglądasz przy nim jak mały,
głupi, śmieszny chłopczyk.
- Dzięki za komplement - powiedział pan
Whitman."
Czerwień rubinu trzeba po prostu przetrawić. Gdy minie trochę czasu wydaje się jeszcze cudowniejsza.
Ale dość pisania o niczym.
Historia ta - jak zresztą mogliście przeczytać w opisie - opowiada o "przygodach" lekkomyślnej, szesnastoletniej Gwendolyn Shepherd, która urodziła się w rodzinie, w której rodzą się podróżniczki w czasie. Gwenny "zrządzeniem losu" urodziła się dzień przed terminem, w którym na świat miał wyjść rubin, 12 podróżniczka w czasie.
Tak, to jest zagmatwane.
Nagle okazuje się - co naprawdę "baaardzo trudno było przewidzieć" - że to nie Charlotta, kuzynka, ale Gwen jest podróżniczką w czasie. Zupełnie nieprzygotowana zostaje wrzucona na głęboką wodę i ma za zadanie napełnić chronograf, maszynę do cofania się w czasie krwią pozostałych podróżników.
Jak to autorka zgrabnie ujęła "brzmi gorzej niż brzmiało w mojej głowie".
Niedługo po szokującym odkryciu dziewczyna poznaje 2. podróżnika, bezczelnego, ale piekielnie przystojnego, osiemnastoletniego Gideona de Villiers. Oczywiście-bo-jakże-by-nie-inaczej później z okropnego drania staje się idealnym chłopakiem -.-
Żeby nie zawracać Wam głowy przejdźmy do sedna. Ta książka jest prze-cu-do-wna. I nie mówcie, że nie, bo odświeżyłam ją sobie 3 dni temu.
Wkurzała mnie trochę postawa głównej bohaterki: "Nienawidzę go! Ale go kocham... Jest okropny! Ale świetnie całuje..." I tak dalej, I tym podobne. Mimo to kocham ich!!! Pokazują, że największy twardziel może być czuły, a największa ciamajda - pewna siebie.
Najlepiej stworzona postacią jest moim zdaniem Leslie, przyjaciółka Gwen, której niestety p. Kerstin Gier poświęciła bardzo mało casu :(
Idealna przyjaciółka - zarwie nockę, żeby sprawdzić jak nazywa się koń Twojego chłopaka, namówi go na randkę z Tobą, załatwi bilety na koncert wokalisty, którego nienawidzi... Anioł, nie człowiek! Szkoda, że ona nie istnieje...
Kocham Trylogię Czasu!
Polecam,
Rachel
Ej! A ja? :) Zawsze chciałam być Leslie! (chociaż Leslie z Mostu do Terabithi, ale zawsze)
OdpowiedzUsuńAle też kocham tę książkę! :)