Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 520
Ocena: 6/10
Sajon.
Nie ma bezpieczniejszego miejsca.
Nie ma bezpieczniejszego miejsca.
Rok 2059. Dziewiętnastoletnia Paige Mahoney pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Jej szefem jest Jaxon Hall, na którego zlecenie pozyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Paige jest sennym wędrowcem i w świecie, w którym przyszło jej żyć, zdradą jest już sam fakt, że oddycha.
Pewnego dnia jej życie zmienia się na zawsze. Na skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje przetransportowana do Oksfordu – tajemniczej kolonii karnej, której istnienie od dwustu lat utrzymywane jest w tajemnicy. Kontrolę nad nią sprawuje potężna, pochodząca z innego świata rasa Refaitów. Paige trafia pod protektorat tajemniczego Naczelnika – staje się on jej panem i trenerem, jej naturalnym wrogiem. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym została przeznaczona na śmierć.
Pewnego dnia jej życie zmienia się na zawsze. Na skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje przetransportowana do Oksfordu – tajemniczej kolonii karnej, której istnienie od dwustu lat utrzymywane jest w tajemnicy. Kontrolę nad nią sprawuje potężna, pochodząca z innego świata rasa Refaitów. Paige trafia pod protektorat tajemniczego Naczelnika – staje się on jej panem i trenerem, jej naturalnym wrogiem. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym została przeznaczona na śmierć.
„Może nie wiesz, ale Żniwa nazywane są też dobrymi zbiorami. Wciąż mówią tak na ulicach: Dobre Żniwa, Zbiory Obfitości. Rozumieją to jako odbieranie nagrody, podstawowy warunek ich negocjacji z Sajonem. Ludzie oczywiście postrzegają je inaczej. Dla nich są symbolem nieszczęścia. Oznaczają głód. Śmierć. Dlatego nazywają nas kosiarzami. Ponieważ pomagamy prowadzić ludzi na śmierć”.
Pierwsze skojarzenia z tytułem: Czas żniw? To coś o pracy na wsi? Jednak angielska wersja tytułu odpędziła moje obawy. Kiedy zaczęłam tę książkę czytać, dziękowałam niebiosom za słowniczek. Jest naprawdę przydatny, bo przez pierwsze 20 stron książki niczego nie rozumiałam. Jest jakiś Sajon, syndykat ("Chodzi o jakiś kościół?" - zastanawiałam się) i jakaś Paige, która jest sennym wędrowcem (cokolwiek to znaczy).
Na szczęście książka mnie wciągnęła i wkrótce wszystko rozumiałam.
Jednym z ciekawszych wątków tej powieści jest przeszłość Paige, jej praca z Siedmioma Pieczęciami. Szczególnie zainteresowały mnie... przydomki? wszystkich członków gangu i ich funkcje w grupie. Uważnie studiowałam tabele z kategoriami jasnowidzów.
Naprawdę, "szacun" dla panny Shannon, że tak uważnie i szczegółowo opisała ten świat, czego najwyraźniej nie chciało się pani Roth. Każdy szczegół był dopracowany, każda postać szczegółowo opisana. Ciężko było przez to na początku książkę zrozumieć, ale teraz - wielkie brawa dla autorki.
Jedyną rzeczą, co mnie lekko zirytowało, która pojawiła się nagle, bez żadnego ładu i składu był wątek romantyczny.
UWAGA SPOILER! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Och, Naczelniku, w końcu mnie pocałowałeś! (Powiedziała Paige, która 2 dni wcześniej nazwała go potworem -.-)
Ich romans to jedyny, nielogiczny fragment w puzzlach Czasu żniw. Najpierw go nienawidzi, później mu ufa, a potem się całują. Logika!
KONIEC SPOILERÓW
Mimo moich wszelkich uwag ksiązka jest bardzo ciekawa. Nigdy nie będzie lepsza od Feeda Miry Grant, ale jest naprawdę bardzo dobra. Polecam.
Dziękuję za możliwość zapoznania się z książką:
Dziękuję za możliwość zapoznania się z książką:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobało się? A może nie? Pozostaw swój ślad, to bardzo motywuje!